poniedziałek, 27 maja 2013

3: Damn it

Chad's POV


- Czego? - spytała niemiło, doprowadzając mnie do większego szaleństwa.
- Po pierwsze więcej kultury - powiedziałem - a po drugie nie idziecie na żadną imprezę ! - podniosłem głos. 
- Co?! Dlaczego ?! - krzyczała dziewczyna, a ja z każdą chwilą denerwowałem się jeszcze bardziej. 
- Zostajecie tu! Rozumiesz? - mówiłem przez zaciśnięte zęby - nie pozwolę Ci iść samej na imprezę!
- Mam już prawie 18 lat! 
- Prawie robi dużą różnicę! - krzyknąłem, starając się uspokoić - dobrze wiesz kto tam może być.
- Twoi starzy przyjaciele? - zapytała, pobłażliwie się uśmiechając - przestań mnie wiecznie niańczyć! Dlaczego nie mogę mieć normalnego życia, normalnego brata ze zwykłą pracą, tylko jakiegoś gangstera?! - dodała po chwili. Tak to jest nasz rodzinny problem, nie umiemy opanowywać swoich emocji.
- Lol rozmawialiśmy już o tym.. - ruszyłem powoli w jej stronę. Nie chciałem się z nią już więcej kłócić. - Dobrze wiesz, że.. - nie dała mi skończyć zdania.
- Nic już nie mów, wyjdź! 
- Lola, proszę Cię.. - mówiłem spokojnie.
- Powiedziałam wyjdź! -dziewczyna krzyknęła i popchnęła mnie w stronę drzwi - Nienawidzę Cię! - usłyszałem za sobą. To zabolało. Nikt nie chciał by nigdy usłyszeć tych słów, a szczególnie od własnej siostry. Powinienem był pozwolić jej iść na imprezę, ale boję się że wyjdzie z tego coś, czego wszyscy będziemy później żałować. Skończyłem swoje rozmyślania i udałem się do łazienki, chcąc naszykować się na imprezę. Wziąłem szybki prysznic i zacząłem się przebierać, kiedy usłyszałem dzwonek do drzwi. No tak, pewnie chłopacy już przyszli.
- Lola otworzysz? - krzyknąłem.
- Już idę - usłyszałem. Skończyłem się ubierać i wyszedłem z łazienki kierując się do korytarza. W progu wpadłem na Lolę. 
- Kto to? - domyślałem się kto przyszedł, ale fakt że dziewczyna nie wpuściła ich do domu troszeczkę mnie zdziwił.
- Twoi koledzy- odpowiedziała - czekają na zewnątrz, ale nie wpuszczaj ich tu. Nie chcę, żeby dom znów wyglądał jak po wojnie.
- Spokojnie mała - puściłem jej oczko. Teraz już rozumiem, czemu ich nie wpuściła do środka. To było pół roku temu, zaprosiłem chłopaków na męską noc, Lola spała wtedy u Hate, więc nie wiedziała co się tutaj działo. Trochę za dużo wypiliśmy i zaczęliśmy szaleć, rozbijając przy tym pół domu. Lol wróciła nad ranem do domu i była zszokowana. Porozbijane ramki, potłuczone wazony, pełno puszek od piwa, poduszki porozrzucane po całym domu i JA śpiący na środku salonu, na podłodze. Na sprzątaniu tego, spędziliśmy cały dzień. 
- Mały jest Twój, nie ja - powiedziała i zniknęła za progiem. Co moja kochana siostrzyczka właśnie powiedziała ? Że mam małego ? Fakt zatkało mnie, ale teraz nie miałem czasu, żeby się na niej odegrać. Szybko wsunąłem na nogi trampki i udałem się do wyjścia, krzycząc do dziewczyny.
- Lol wychodzę! Będę późno! - No to zapowiada się świetny wieczór. Martwi mnie tylko to, czy dziewczyny nie wykombinują czegoś głupiego. Nie chcę żeby Loli się coś stało, to rozbiło by mnie na milion kawałeczków. 
- Siema! - przywitałem się z każdym z chłopaków, po czym wsiedliśmy do auta i wyruszyliśmy w drogę.
- Dobra ta Twoja siostra - powiedział Ryan, a ja zmierzyłem go lodowatym spojrzeniem. 
- Łapy przy sobie - powiedziałem, na co chłopak uniósł ręce w obronnym geście.
- Spokojnie stary - mruknął, na co ja skinąłem głową. Długo gadaliśmy, aż w końcu znaleźliśmy się pod barem. Wyskoczyłem z auta i nie czekając na resztę ruszyłem do wejścia. Po chwili dołączyli do mnie chłopacy. Przywitaliśmy się z ochroniarzami, po czym weszliśmy do środka. Udaliśmy się do naszej VIP'owskiej loży, rozsiadając się wygodnie. Po chwili podeszła do nas kelnerka, by złożyć zamówienie. Nie czekaliśmy długo, a drinki pojawiły się na stole. Spędziliśmy tutaj 2 godziny, dużo rozmawiając, ale nadszedł już czas żeby wrócić do domu. Zbliżała się 22, za 15 minut miał się zacząć mecz. Zapłaciliśmy rachunek i wyszliśmy z klubu. Wsiedliśmy do auta, po 15 minutach drogi byliśmy już w domu. Zdziwił mnie fakt, że nie świeciło się żadne światło. Ani wewnątrz, ani na zewnątrz. Może po prostu oglądają telewizję.. Wszedłem do domu i krzyknąłem.
- Lola ! - odpowiedziała mi cisza, wkurzyłem się - LOL ! - krzyknąłem głośniej kierując się do jej pokoju. Znowu nic. Otworzyłem drzwi i zapaliłem światło. Pusto. - Cholera - syknąłem, kierując się w stronę biurka. Leżała tam ulotka klubu Genius. Szczerze? Gorszego miejsca nie mogły wybrać. Tam spotyka się nasz wrogi gang Bane*, a co jeśli zrobią coś Loli? - szybko odpędziłem od siebie tę myśl i wybiegłem z pokoju dziewczyny, zbiegając po schodach na dół. 
- Jadę po Lolę - krzyknąłem i nie wchodząc już do salonu, ruszyłem w stronę drzwi. Wyszedłem na dwór i skierowałem się do auta. Po chwili dołączył do mnie Justin, posłałem mu pytające spojrzenie.
- No co? - spytał, dodając - Jadę z Tobą.
- Nieważne, jedźmy - powiedziałem, wsiadając do samochodu i odpalając silnik. Justin usiadł na miejscu pasażera i ruszyliśmy. 
- Wiesz gdzie jechać? - spytał, po chwili milczenia. Skinąłem głową, mówiąc:
- Zostawiła na biurku ulotkę - syknąłem, dodając - Genius.
- Co ?! - krzyknął - przecież to..
- To miejscówka Bane - dokończyłem za niego. Chłopak pokręcił głową z niedowierzaniem.
- Jest tyle klubów w mieście, a ona wybrała akurat ten. To się nazywa wyczucie - powiedziałem, na co Chad skinął głową.  W końcu dojechaliśmy na miejsce, szybko wysiadając. Po małej kłótni z ochroniarzami weszliśmy do klubu, rozglądając się za dziewczyną.
- Tam jest! - krzyknął Justin, wskazując na loże, w której siedziały dziewczyny. Szybko ruszyłem w tamtą stronę. Justin został z tyłu, a ja podszedłem bliżej. Szarpnąłem dziewczynę za ramię i krzyknąłem.
- Wychodzimy - dziewczyna obróciła się zszokowana w moją stronę.
- Ch-Chad? - wyjąkała, nie dowierzając. Nie chcąc już dłużej czekać podniosłem ją i wyprowadziłem z klubu. Nie dość, że nie posłuchała mnie i wyszła z domu, to jeszcze wybrała najgorsze miejsce w tym mieście.
- Co Ci mówiłem?! - krzyknąłem, łapiąc ją za przedramiona i potrząsając nią. Dziewczyna cały czas była w szoku.
- Stary, uspokój się - powiedział Justin, odciągając mnie od dziewczyny. Puściłem ją. 
- Pogadamy w domu, a teraz chodź - Lola nie ruszyła się nawet o centymetr, cały czas stała i patrzyła się przed siebie - Justin... - powiedziałem, a chłopak od razu zrozumiał o co mi chodzi. 

Lola's POV

Czułam na sobie spojrzenia wszystkich chłopaków. Fakt, faktem - to my rządziłyśmy tej nocy. Przetańczyłyśmy 5 kolejnych piosenek i czując się zmęczone udałyśmy się do loży. Znałam tam prawie wszystkich, był również mój kolega z klasy, z którym miałam kiedyś dobry kontakt. Niestety został on zerwany przez mojego ukochanego braciszka. Ughh.. miałam o nim nie myśleć tej nocy. Rozmawiałam z Joelem, gdy ktoś gwałtownie szarpnął mnie za rękę. Odwróciłam się i nie mogłam uwierzyć w to, co widzę.
- Ch-Chad? - wyjąkałam. Jego oczy były czarne, był mocno wkurzony. Podniósł mnie, ciągnąc przez tłum. W końcu wyszliśmy  przed klub, gdzie stał jego czarny Range Rover. Bałam się. Nie wiedziałam co teraz zrobi, wiem że nigdy by mnie nie uderzył, ale można się po nim spodziewać wszystkiego.
- Co Ci mówiłem?! - krzyknął, potrząsając mną. Byłam skołowana.. Jak mógł mnie znaleźć tak szybko ? Cholera, zostawiłam na biurku ulotkę. Trzeba być idiotką - skarciłam się w myślach. 
- Stary, uspokój się - powiedział inny głos, a ja w tym momencie zauważyłam że obok Chad'a stoi Justin. Odciągnął ode mnie Chad'a, a ja nie ruszyłam się nawet o milimetr.
- Pogadamy w domu, a teraz chodź - syknął, idąc do auta - Justin.. - powiedział. Za nim zdążyłam zorientować się o co chodzi, Jus wciągnął mnie do auta. Chłopak przyciągnął mnie do siebie, moja głowa spoczywała na jego ramieniu. Powieki stały się nadmiernie ciężkie i zaczęłam zasypiać. Chciałam spać jak najdłużej, aby ominąć rozmowę z Chad'em. Już i tak bolała mnie głowa, a przez jego krzyki, chyba by eksplodowała. 



_________________________________

Co myślicie o dzisiejszym rozdziale ?

* Bane - zmora

wtorek, 14 maja 2013

2. Let's have fun


Chad’s POV

- Babcia wyjechała na 2 tygodnie, więc jeśli chcesz to zaproś na noc swoje przyjaciółki – spojrzałem na nią, jej kąciki mimowolnie uniosły się ku górze, ale chciała ukryć swoje zadowolenie.
- Naprawdę ? – spytała i się w końcu uśmiechnęła.
- A czy ja kiedykolwiek żartuję ? – powiedziałem i też uśmiechnąłem się do niej, nie chcąc być dłużej nie miły.
- Dziękuję – odpowiedziała. Od dawna nie widziałem jej takiej szczęśliwej.
- Nie ma za co – mruknąłem i dalej skupiłem się na jeździe.
- A ty co będziesz robił ? – spytała i skierowała wzrok w moją stronę.
- Chłopacy przyjdą, później gdzieś wyjdziemy – powiedziałem i widząc jej łobuzerski uśmiech, po chwili dodałem – nawet nie próbujcie nigdzie wychodzić, macie siedzieć w domu.
- Okej, rozumiem – odpowiedziała, ale nadal nie przestawała się uśmiechać.
Bałem się, że będą próbowały w nocy gdzieś wyjść, nie darowałbym sobie, gdyby Lol się coś stało. Jest dla mnie wszystkim, nie mogę jej stracić. Szybko odpędziłem od siebie te myśli i skręciłem, wjeżdżając na podjazd naszego domu. Zgasiłem silnik, po czym wysiadłem i ruszyłem w stronę bagażnika. Otworzyłem go i wyjąłem zakupy. Po chwili dołączyła do mnie dziewczyna i pomogła mi w niesieniu sprawunków.
- Kupiłeś żelki ? – spytała ze zdziwieniem malowanym na twarzy. Zaśmiałem się cicho.
- Nie myślę tylko o sobie, przecież dziewczyny do Ciebie przychodzą – odpowiedziałem i spojrzałem na Lol, która analizowała moje słowa.
- Zadziwiasz mnie – powiedziała i również się zaśmiała.
Weszliśmy do domu i odłożyliśmy zakupy do kuchni.
- Jesteś głodna ? – spytałem.
- Nie, ale jak chcesz to zrobię ci coś do jedzenia – spojrzała na mnie, czekając na odpowiedź.
- Nie, dzięki – odpowiedziałem, dodając – a teraz idź zaproś dziewczyny.
Po chwili dziewczyny nie było już w kuchni. Wziąłem i wypakowałem resztę zakupów, później udając się do góry. Przystanąłem przy jej drzwiach, słysząc jak rozmawia przez telefon. Zdenerwowałem się, chciały wyjść gdzieś wieczorem. Nie mogę na to pozwolić, w każdej chwili poza domem może jej się coś stać. Postanowiłem szybko wybić jej ten pomysł z głowy, przez co wszedłem bez myślenia do jej pokoju.
- Chad ! – krzyknęła – puka się !
- Nie denerwuj mnie – syknąłem i podszedłem do niej bliżej.

Lola's POV

Rozmawiałam z Emily, o dzisiejszej imprezie, gdy do pokoju nagle wparował Chad.
- Chad! – krzyknęłam, dodając  – puka się!
- Nie denerwuj mnie – warknął i podszedł do mnie bliżej.
Byłam skołowana, mam nadzieję, że nie usłyszał mojej rozmowy z przyjaciółką
- Czego? - spytałam niemiło.
Widziałam że zdenerwowanie na twarzy Chada z każdą chwilą rosło.
- Po pierwsze więcej kultury - pogroził mi palcem - a po drugie nie idziecie na żadną imprezę ! - krzyknął. Czyli jednak podsłuchiwał.
- Co?! - też krzyknęłam- dlaczego?!
- Zostajecie tu! Rozumiesz? - mówił przez zaciśnięte zęby - nie pozwolę Ci iść samej na imprezę!
- Mam już prawie 18 lat!
- Prawie robi dużą różnicę! - krzyknął, starając się uspokoić - dobrze wiesz kto tam może być.
- Twoi starzy przyjaciele? - zapytałam ironicznie - przestań mnie wiecznie niańczyć! Dlaczego nie mogę mieć normalnego życia, normalnego brata ze zwykłą pracą, tylko jakiegoś gangstera?! - krzyknęłam, nie mogąc już dłużej tłumić swoich emocji.
- Lol rozmawialiśmy już o tym.. - zaczął powoli iść w moją stronę, chcąc pogładzić mnie po policzku - Dobrze wiesz, że..
- Nic już nie mów, wyjdź! 
- Lola, proszę Cię.. - chciał mnie uspokoić.
- Powiedziałam wyjdź! - krzyknęłam i nie czekając na to co miał jeszcze do powiedzenia, wstałam i popchnęłam go w stronę drzwi - Nienawidzę Cię! - dodałam zanim zdążył zniknąć za framugą drzwi. 
Rzuciłam się na łóżko i przykryłam głowę poduszką. Dlaczego muszę być niańczona jak 5-letnie dziecko? Chad mógłby się po prostu zająć swoimi sprawami, a nie wpieprzać się w moje życie. Nie obchodzi mnie to, czy pozwala mi dzisiaj wyjść. I tak pójdziemy na tą imprezę. Z rozmyślań wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Wstałam i zeszłam na dół, żeby je otworzyć.
- Lola otworzysz? - usłyszałam głos Chad'a, chyba był w łazience. 
- Już idę! - otworzyłam i zobaczyłam kolegów Chad'a, z tyłu stał Bieber.
Nigdy nie umiałam z nim rozmawiać, nie potrafiłabym spojrzeć mu w oczy. Nie po tym co zrobił mój ojciec.
- Cześć mała - powiedział jeden z nich i chciał złapać mnie w pasie.
- Frajer - powiedziałam i się odsunęłam - poczekajcie, Chad zaraz przyjdzie.
- Nie wpuścisz nas do środka? - uśmiechnął się zadziornie drugi.
 Pff jeszcze czego, nie mam zamiaru sprzątać później 2 kolejne dni..
- Nie - odpowiedziałam i zamknęłam im drzwi przed nosem, po chwili udając się do kuchni. W progu natknęłam się na brata.
- Kto to? - spytał.
- Twoi koledzy- odpowiedziałam - czekają na zewnątrz, ale nie wpuszczaj ich tu. Nie chcę, żeby dom znów wyglądał jak po wojnie.
- Spokojnie mała - puścił mi oczko.
- Mały jest Twój, nie ja - uśmiechnęłam się do niego złośliwie, po jego minie stwierdziłam, że go zatkało. Nie czekając na żadną reakcję z jego strony, wyszłam na taras i usiadłam wygodnie na leżaku. Dziewczyny przyjdą za godzinę, więc muszę zacząć się szykować.
- Lol wychodzę! Będę późno!- usłyszałam głos Chad'a dobiegający ze środka. Eh.. czyli jednak gdzieś wychodzą - na moich ustach pojawił się łobuzerski uśmiech. Wiedziałam, że spokojnie będziemy mogły gdzieś wyjść, nie musząc się skradać. 
- Okej! - odkrzyknęłam, wstając i wchodząc z powrotem do domu. Weszłam po schodach i udałam się do mojego pokoju. Otworzyłam szafę i wybrałam ubrania. Poszłam do łazienki, gdzie się umalowałam i przebrałam. Nie chciałam się stroić, ubrałam się wygodnie. Przecież miałyśmy przetańczyć całą noc, więc szpilki nie były by tutaj dobrym wyjściem. Zerkając na siebie ostatni raz w lustrze, wychodząc z łazienki. Spojrzałam na zegarek 19.55, za 5 minut przyjadą dziewczyny. Szybko zbiegłam po schodach, gasząc po drodze światła na górnym piętrze. Po chwili byłam już na korytarzu. Wciągnęłam na nogi białe trampki i wyszłam z domu. W duchu modliłam się tylko, żeby Chad nie wrócił z kolegami wcześniej. Podbiegłam w stronę auta Hate, otworzyłam drzwi i wsiadłam na tylne siedzenie.
- Hej - powiedziałam od razu.
- Heej - odpowiedziały prawie równo.
- Jak przekonałaś Chad'a? - spytała Emily.
- Wyszedł z kolegami i mam nadzieję, że zdążę wrócić przed nim - powiedziałam.
Całą drogę z dziewczynami przegadałyśmy. Nim się obejrzałam znajdowałyśmy się już na miejscu. To było to, musiałam się wyluzować. Już na parkingu słychać było dudniącą muzykę. A co jeśli Chad będzie akurat w tym klubie? - spytał głosik w mojej głowie, jednak szybko odpędziłam od siebie tę myśl. Weszłyśmy do klubu, od razu udając się do baru i zamawiając drinki. Później chciałyśmy skierować się do loży, w której siedziało paru chłopaków z naszej szkoły.
- LET'S HAVE FUN! - krzyknęła Hate i pociągnęła nas obie do tańca.






wtorek, 7 maja 2013

1. Overprotective

Lola’s POV

Ze spokojnego snu wyrwał mnie dźwięk mojego budzika, na ślepo odszukałam telefon pod poduszką i go wyłączyłam.  usiadłam na łóżku, po chwili wstałam i udałam się w kierunku garderoby. Po wybraniu ciuchów poszłam do łazienki, gdzie wzięłam orzeźwiający prysznic tak tego mi było trzeba. Szybko przebrałam się w wybrane ubrania, pomalowałam i zeszłam na dół. Już od progu przywitał mnie zapach naleśników i promienny uśmiech babci.
- Zrobiłam Ci śniadanie, siadaj – powiedziała i postawiła przede mną talerz pełen naleśników z syropem klonowym. Podziękowałam jej uśmiechem i zabrałam się za pałaszowanie zawartości talerza. Nie wiem co bym bez niej zrobiła, jest dla mnie jak starsza siostra, wyrozumiała i często mi pomaga. Zawsze znajdzie dla mnie czas, w przeciwieństwie do mojego brata.
- Chad dzwonił? – spytałam, upijając łyk soku pomarańczowego.
- Tak. Powiedział, że zawiezie Cię do szkoły – odpowiedziała.
Eh... No tak to jest mój kochany braciszek – czujecie ten sarkazm ?
Zawsze udaje, że ma mnie głęboko gdzieś, a gdy przychodzi co do czego, to staje się, jak jakiś nadopiekuńczy ojciec. Dla niego liczą się tylko dwie rzeczy: gang i narkotyki. Starał się zastąpić mi tatę, ale raczej mu to nie wychodziło, do tego poszedł w jego ślady i nie zdziwiłabym się, gdyby niedługo też gnił z nim w więzieniu. Na samą myśl o tym, poczułam obrzydzenie. Mój ojciec odbywa karę w więzieniu za morderstwo z premedytacją, nigdy nie przypuszczałam że jest on do czegoś takiego zdolny, ale jak mówią „nie oceniaj książki po okładce”. Z zamyślenia wyrwał mnie głos brata, który znikąd pojawił się w domu.
- Za 5 minut masz być gotowa – warknął.
Czuję się jak małe dziecko, które potrzebuje opieki 24/7 , a nie ja 18- latka, która właśnie wkracza w dorosłe życie.
- Nie mogę sama iść do szkoły ? – spytałam patrząc na niego wyczekująco.
- Nie, rozmawialiśmy już o tym – powiedział nieprzyjemnym tonem i zaczął iść w kierunku drzwi.
Nie chciałam już drążyć tematu, bo Chad i tak postawiłby na swoim.
- Okej, już idę – odpowiedziałam i dopiłam resztkę napoju.
 Dzisiaj mieliśmy zakończenie roku, więc nie musiałam brać książek do szkoły. Wzięłam torebkę i wyszłam z domu. Pośpiesznym krokiem udałam się w kierunku auta i wsiadłam na miejsce pasażera.
- O której skończy się akademia ? – zapytał, odpalając silnik.
- Około 11 – odpowiedziałam i zapięłam pasy.
- Przyjadę po Ciebie i nie chcę słyszeć sprzeciwu – spojrzał na mnie wyczekująco, ale mu nie odpowiedziałam  – Rozumiesz ?
- Tak – westchnęłam.
Chciałam jak najszybciej znaleźć się w kręgu swoich przyjaciół i nie musieć dłużej przebywać w towarzystwie mojego brata. Po 15 minutach dojechaliśmy na miejsce, wysiadłam szybki z auta i od razu pobiegłam w kierunku moich przyjaciółek.
- Cześć! – przywitałam się, przytulając się z każdą z nich.
 Są dla mnie jak rodzina. Mimo tego, że często się sprzeczamy i tak są dla mnie najważniejsze.
- Hej – odpowiedziały prawie równocześnie.
- To co, idziemy ? – zapytała Emily, patrząc po kolei na każdą z nas.
Skinęłyśmy głowami i ruszyłyśmy w stronę auli, gdzie za chwilę odbędzie się zakończenie roku. Zajęłyśmy miejsca na końcu sali, abyśmy mogły w spokoju porozmawiać, nie przeszkadzając innym.
- Jakie plany na wakacje ? – spojrzała na mnie wyczekująco Aghate.
- Hate, dobrze wiesz, że Chad mnie nigdzie nie wypuści – rzekłam zrezygnowana.
- Przecież nie możesz przesiedzieć całego lata w domu – powiedziała Emily – Chad nie jest kimś, kto może Ci rozkazywać, dziewczyno masz 18 lat, a nie 5!
- Wiem, zobaczymy później – odpowiedziałam i obróciłam się w stronę sceny, czekając aż wywołają moje imię. Po chwili je usłyszałam i ruszyłam po swoje świadectwo. Wróciłam na miejsce, chcąc jak najszybciej stąd wyjść. Przez całą akademię żadna z nas już się nie odezwała. Chwilę później wszystkie świadectwa zostały już rozdane, a ludzie zaczęli się rozchodzić. My również zaczęłyśmy iść w stronę drzwi, gdy poczułam wibracje telefonu. Szybko go wyjęłam i odebrałam:
- Co? – spytałam, widząc na wyświetlaczu Chada.
- Czekam przed szkoła, pośpiesz się – warknął, rozłączając się.
Świetnie – pomyślałam i podeszłam do dziewczyn.
- Muszę już iść, Chad czeka przed szkołą – powiedziałam.
- Nie ma sprawy, zobaczymy się później – powiedziała Emily.
- Do zobaczenia – powiedziały i mnie uściskały.
Nie chciałam się z nimi rozstawać, ale nie miałam innego wyjścia. Gdybym teraz olała Chada, zrobiłby mi awanturę i wtedy już zupełnie odizolował od świata. Ruszyłam do auta, wsiadłam i zapięłam pasy. Po chwili ruszyliśmy w stronę domu. Nie chciałam się odzywać i dojechać do domu w ciszy, jednak mój spokój nie trwał długo.
- Nie ignoruj mnie – warknął i przelotnie na mnie spojrzał.

Chad’s POV

- Przyjadę po Ciebie i nie chcę słyszeć sprzeciwu – spojrzałem na Lol wyczekująco, ale nie uzyskałem odpowiedzi   – Rozumiesz ?
- Tak – westchnęła i wysiadła z auta.
Po chwili ruszyłem ze szkolnego parkingu i wyjechałem na zatłoczoną ulicę Hammonton, kierując się w stronę supermarketu. Wjechałem na parking, znajdując wolne miejsce i zaparkowałem. Wysiadłem z auta i ruszyłem w stronę wejścia, zabierając sprzed sklepu koszyk. Zaprosiłem kilku znajomych, planowaliśmy razem oglądnąć mecz, a potem może gdzieś wyjść i się rozerwać. Babcia wyjeżdża dziś na 2 tygodnie do sanatorium, więc miałem wolny dom. Teraz moim jednym problemem była tylko Lola, musiałem ją za wszelką cenę chronić. Może tego nie widać, ale jest dla mnie najważniejsza i nie chcę aby stała jej się krzywda.
Biorąc do koszyka zgrzewkę piwa dla siebie i pepsi dla Lol zauważyłem, że po sklepie krąży też JC. Zaśmiałem się do siebie, bo wiedziałem, że to nie wróży nic dobrego.Wróć. Nic dobrego dla niego. Po zrobieniu zakupów spokojnym krokiem  udałem się do kasy. Kątem oka zauważyłem, że obok w kolejce ustawia się Caylen. Spojrzałem na niego i z ironicznym uśmiechem pomachałem mu. Widocznie się biedaczek speszył, bo jak najszybciej chciał zostać obsłużony przez kasjerkę.
- Gdzie ci się tak śpieszy? - zapytałem dość głośno, tak, że każdy spojrzał na mnie
- To już na pewno nie twoja sprawa - odpowiedział, podając kobiecie 50$
- Wszystko w tym mieście jest moją sprawą - zaśmiałem się - nawet ty i... ci twoi koledzy, których nazywasz gangiem.
- Zamknij mordę, Bergson! - prawie krzyknął i już chciał udać się do wyjścia.
- Co, boisz się? Trzęsiesz portkami, kiedy ja tylko sobie z tobą rozmawiam? - parsknąłem - idź do rodziców i wypłacz im się w rękaw!
- Ja przynajmniej mam do kogo iść - odpowiedział.
Był pewien, że tych słów wypowiadać nie powinien, nie zważając na to co mówi do mnie kasjerka podszedłem do niego i dałem mu w mordę. Lekko się zachwiał, lecz po chwili otrząsnął się i mi oddał, uderzając prosto w twarz.
- Panowie! Spokój! - krzyknął biegnący w naszą stronę ochroniarz - Chad, chcesz skończyć jak twój ojciec? Po co zaczynasz kolejną wojnę w mieście?!
Spojrzałem morderczym wzrokiem na JC.
- To jeszcze nie koniec - syknąłem przez zęby i jak gdyby nigdy nic podszedłem do kasy po swoje zakupy, zapłaciłem i udałem się w stronę wyjścia, po drodze trącając ramieniem JC. Wyszedłem ze sklepu i spojrzałem przelotnie na zegarek. Była 10.50, a o 11 miałem być po Lol. Szybko wsiadłem do auta i ruszyłem. Po dojechaniu na miejsce zadzwoniłem do dziewczyny
- Co? – spytała.
 Domyśliłem się, że nie była zadowolona z tego, że do niej dzwonię.
- Czekam przed szkoła, pośpiesz się – powiedziałem, rozłączając się i nie czekając na żadną odpowiedź z jej strony. Zacząłem przeglądać się w lusterku... no ładnie, a przecież obiecałem już być grzecznym. Po kilku minutach zauważyłem Lol idącą w moim kierunku. Dziewczyna wsiadła i ruszyliśmy.Wiedziałem, że jest na mnie zła za to, że ją niańczę , ale ja po prostu nie mogę dopuścić do siebie myśli, że coś może jej się stać. Nie odezwała się ani słowem, spojrzałem na nią przelotnie.
- Nie ignoruj mnie - powiedziałem
- Wcale tego nie robię – odpowiedziała obojętnie.
- Babcia wyjechała na 2 tygodnie, więc jeśli chcesz to zaproś na noc swoje przyjaciółki – spojrzałem na nią, jej kąciki mimowolnie uniosły się ku górze, ale chciała ukryć swoje zadowolenie.
- Naprawdę? – spytała i się w końcu uśmiechnęła.
- A czy ja kiedykolwiek żartuję? – powiedziałem i też uśmiechnąłem się do niej, nie chcąc być dłużej nie miły.   

________________

Jak podoba Wam się rozdział ?
Przepraszamy za jakiekolwiek błędy i pomyłki.